Obrazy akwarele - Delikatność w każdym wnętrzu
Obrazy stanowią jedną z najpopularniejszych, a zarazem najbardziej tradycyjnych dekoracji, jakie wykorzystujemy w naszych domach. Konkretne dzieła odróżnia od siebie oczywiście tematyka i styl danego artysty, ale również technika ich wykonania. Do tych najbardziej charakterystycznych należy zdecydowanie malarstwo akwarelowe. Jeżeli cenimy wnętrza stonowane, spokojne i stylowe, to spośród możliwych dodatków na pewno powinniśmy rozważyć obrazy. Akwarele wniosą przede wszystkim łagodną, pastelową kolorystykę, która nada każdemu pomieszczeniu subtelnego charakteru. O kilka wskazówek na temat najlepszych sposobów wykorzystania tego typu dekoracji poprosiliśmy naszego eksperta.
3 szalone (i prawdziwe!) fakty na temat plakatów sportowych
Pewnie wydaje Ci się, że wiesz wszystko, co tylko można wiedzieć na temat plakatów ze sportowymi motywami. Bo co tu niby jest do roztrząsania? Plakaty sportowe zazwyczaj przedstawiają rozmaitych popularnych (albo i nie) sportowców, często są, delikatnie mówiąc, mało stylowe (ach, te plakaty sportowców sprzedawane w formie niezwykle szykownych jednoarkuszowych kalendarzy ściennych!...) i w ogóle, nie owijając w bawełnę, mogą być atrakcyjne co najwyżej dla młodzieży w wieku szkolnym albo miłośników sportu tak zagorzałych, że nie zwracają uwagi na jakiekolwiek względy estetyczne.
Drzewo genealogiczne malowane na ścianie
Więzy krwi to ważna rzecz. W końcu to, kim byli nasi przodkowie określa, kim jesteśmy my sami. Nic nie pozwala zapoznać się z historią naszej rodziny jak drzewo genealogiczne, a jeszcze bardziej ją scala, gdy „zawiśnie” ono w domu. Takie drzewo można wykonać w formie obrazu, ale można też je po prostu … namalować na ścianieZ racji niedawno ukończonej budowy i pola do popisu, jakie daje klatka schodowa stwierdziłam, że będzie to najlepsze miejsce dla mojego drzewa genealogicznego, sięgającego dwa pokolenia wstecz! A ponieważ zarówno ja, jak i mój mąż mamy wspaniałe rodziny, postanowiłam każdej z nich podarować kawałek ściany, w wyniku, czego powstały nie jedno – a dwa drzewa genealogiczne.
Traktor do trawy
Z niecierpliwością odliczamy dni do wiosny. Ponura końcówka zimy sprawia, że z utęsknieniem myślimy o pracach w ogrodzie, które jeszcze niedawno wydawały nam się uciążliwe. Kto lubi „dłubać w ziemi” na pewno przygotował ogród czy działkę na sezon zimowy i poczynił stosowne zabiegi pielęgnacyjne związane z trawnikiem, meblami ogrodowymi czy drzewami wymagającymi specjalnego traktowania.
SUTASZ - uzależnienie od pasji
- Aguś, zamawiamy coś?? - ale miałaś już nic nie brać w tym tygodniu… - tak wiem, ale jest świetna promocja i szkoda mi odpuścić… może choć coś drobnego??? - no dobra zaraz przejrzę :) Znacie to??? ... kiedy mówicie sobie, że to już ostatni raz, że wszystko już macie, że podobne leży w pudełku i czeka na odpowiednią chwilę albo, że w tym miesiącu to miały być ostanie zakupy w sklepie z półfabrykatami…???? Jeśli odpowiedzieliście choć raz tak, to znaczy, że tak jak ja jesteście uzależnieni od swojej pasji… Ale jak to się zaczyna, i jak dochodzi do tego, że Wasze myśli ciągle krążą wokół sznurków, koralików czy może włóczki?? U mnie miłość do sutaszu narodziła się od pierwszego wejrzenia, wydaje się niemożliwe ale tak właśnie było… Oglądałam jeden z porannych programów w tv i nagle szok, szybkie bicie serca, motyle w brzuchu. Kobieta, która tam występowała przyniosła do studio ogromną kolekcję wspaniałej biżuterii sutasz… „Matko jakie to wszystko piękne, kolorowe, w niesamowitych kształtach… muszę to poznać i robić”. Ale co to jest właściwie ten sutasz, jak to się łączy, co to za sznurki??? Odpaliłam komputer i przeszukiwałam strony z sutaszem, a dokładniej z wykonaną już biżuterią, potem tutoriale, kursy, poradniki, sklepy z półfabrykatami. Zaczęłam szperać w starej biżuterii, koralach, zastanawiałam się, które mogłyby się przydać :) Postanowiłam, że ja po prostu MUSZĘ się tego nauczyć. Zalogowałam się i omamiona kupiłam to co wydawało mi się najlepsze. Czekałam jak na szpilkach na paczuchę. Przyszła. Jest. Otwierałam jak szalona. Poukładalam wszystko na stole i… O NIE!!!! Zapomniałam kupić nitkę…!!! No ale przecież to nie może być przeszkodą w drodze do mojej biżuterii. Znalałam więc szybko jakąkolwiek i zaczęłam szyć. Nie przeszkadzało mi nawet, że była żółta. Wyglądało to dość komicznie. Nitka plątała się, zacinała, robiły się supły. Grrrrr a miało być tak pięknie J Dlaczego te sznurki tak dziwnie się rozchodzą?? A te koraliki- przecież godzinę zajmie mi dopasowanie tego samego rozmiaru… Jeszcze wtedy nie wiedziałam dlaczego jedne sznurki, koraliki czy kamienie są takie tanie a za inne trzeba zapłacić dużo więcej. Myślałam, że po prostu nikt nie wie o istnieniu tańszych i wydaje więcej niż trzeba. Bardzo szybko zmieniłam zdanie. Sznurki wylądowałyby w koszu gdyby nie zakradł ich mój synek, który zaraz znalazł dla nich zastosowanie J Znowu szukałam w sieci, co kupić a czego nie. Czekała mnie kolejna próba zakupowa, tym razem przygotowałam się do nich znacznie lepiej. Kupiłam sznurki pierwszej jakości oraz najlepsze drobne koraliki, no i oczywiście nitkę a raczej cieniusieńką żyłkę… No z tego to można robić- pomyślałam gdy przyszła kolejna paczka. Zaczełam szyć, szyć i szyć. Z każdym kolejnym wbiciem igły sutasz wydawał mi się wspanialszy, niesamowity i oczywiście bardzo trudny. Ale trening czyni mistrza, tak pomyśląłam i robiłam dalej. Jako, że jestem totalną optymistką i zawsze mam szklankę do połowy pełną a nie pustą, każde niepowodzenie, krzywe sznurki czy kształt inny niż zakładałam brałam jako doświadczenie i naukę na przyszłość. Pomyślałam sobie, że przecież wystarczy troszkę poszyć i nagle stanę się diwą sutaszu… Matko ale się wtedy myliłam. Trzeba naprawdę dużo czasu i pracy by nauczyć się szyć równo i prosto. Zakochana w moich sznurkach w ciągu dnia myślałam, co będę z nimi robiła wieczorem, jak je połączyć kolorystycznie, jak ułożyć, co jeszcze powinnam kupić…? No i tak na zmianę, myślałam o sutaszu, robiłam i kupowałam… Wielkie koło, niekończąca się opowieść J Tylko co zrobić z tą biżuterią? Może ją komuś pokazać? A może jeszcze nie jest za idealna? Nie jest tak równa jakbym chciała i jak powinna być?? W końcu się odważyłam… pokazałam koleżankom w pracy. Z czerwonym rumieńcem przygotowana na wielką krytykę pokazałam moje „dzieła”. Ręce mi się spociły, serce biło jak oszalałe. Może mogłam im nie pokazywać- myślałam… Ale zaraz, cóż ja słyszę, że to ładne, o i ciekawe, i jakie inne. Kamień spadł mi z serca- dosłownie. To może się komuś podobać. Dostałam pierwsze zamówienie. Pędziłam jak oszalała by tylko dorwać się do sznurków, i znów szycie i znów zakupy. Dzięki wsparciu ze strony koleżanek i ich ciepłym słowom, nabrałam większej pewności siebie. Moja cicha pasja zaczeła wychodzić z ukrycia, coraz chętniej chwaliłam się nowymi pracami. Gdy tylko coś zrobiłam już nie ze strachem a wręcz z dumą pokazywałam kolejne kolczyki, naszyjniki czy bransoletki. Robiłam ich coraz więcej, umiejętniej łącząc kolory, ucząc się na własnych błędach co robię źle, co mogę poprawić. Sutasz wszedł na dobre w mój porządek dnia, a raczej wieczoru i nocy. Codziennie choć na chwilkę, na godzinę siadałam do moich sznurków. W głowie roiły się coraz to nowe pomysły, bombardowały mnie z każdej strony. Miliony wizji. Szłam ulicą i gdy tylko widziałam kobietę np. w kolorowej sukience myślałam, jaki sutasz by do niej pasował? Czy lepiej dać więcej żółtego czy może beżu??? Bywało też tak, że robiąc jedno myślałam już jak zrobię kolejną biżuterię. Sutasz stał się moją największą pasją, moim uzależnieniem, moim wielkim i ponadczasowym hobby. I tak właśnie trwa już kilka lat. Jest i nie odpuszcza. Im więcej go robię tym więcej go pragnę i chcę. Chciałabym Wam dziś pokazać w formie krótkiej galerii postępy mojej pracy. Mój sutasz ten początkowy, pierwszy od których wszystko się zaczęło oraz obecny, ten do którego dążyłam wiele lat. Niezależnie od tego jak bardzo była krzywa i koślawa moja pierwsza sutaszowa biżuteria jestem z niej bardzo dumna i podchodzę do niej z wielkim sentymentem, ale też ogromnym uśmiechem. Cieszę się, że wszelkie początkowe niepowodzenia czy przeszkody nie zraziły mnie tylko uczyły i dawały większego kopa na przyszłość. Tego życzę każdemu początkującemu rękodzielnikowi- tej wiary w siebie, odwagi by pokazać innym co tworzy oraz dużo, dużo cierpliwości. Nie poddawajcie się, walczcie o swoją pasję, pokażcie, że potraficie robić coś innego, wyjątkowego, bo najlepszą satysfakcją i nagrodą będzie Wasz dumna i radosna mina gdy ktoś powie- TO JEST PIĘKNE I NIESAMOWITE. A jak u Was zaczęła się przygoda z pasją? Czy też rozpoznajecie w sobie skutki uzależnienia od rękodzieła??? Od tworzenia czegoś oryginalnego?? Jak u Was rozwijała się przygoda z tworzeniem???
Szydełko moja waleriana...
Jestem mamą, tak dwójki urwisów i uprzedzając wasze pytania Tam mam czas na szydełko, wystarczy dobra organizacja czasu:) Jednym z wielu powodów dla których zaczęłam robić zabawki dla swoich dzieci było to, że już miałam dość sytuacji, gdy wychodząc ze sklepu zabwaka psuła sie juz w pudełku Dziecko smutne , ja zła i ten misiu bez oka ... Pierwszą wykonaną maskotkę oddałam najlepszym a zarazem najsurowszym testerom, mimo ciągłych walk i krzyków - To moje, nie to moje - czochrania po ziemi przetrwała mineły dwa lata i niebieski troche tylko zabrudzony jednorożec ma wszystkie cztery nogi i oczy Naprawde kocham szydełkować nawet nie wiecie jak mnie to relaksuje uspakaja lepiej jak waleriana Ogromną przyjemność sprawia mi kiedy moje dzieci oglądają bajkę a potem do snu mogą przytulić zabawkę, którą przed chwilą oglądali na ekranie.